music

Monday, February 21, 2011

znowu temat top.
no ale że mam czas w pociągu to poruszę kolejny raz ((:

wczoraj ktoś mnie zapytał o to jakie są plusy mieszkania tam. (gdzie mieszkam) i o dziwo plusów wymienić zbyt dużo nie potrafiłam. a skoro już TU jestem mogłabym znać jakieś plusy tejże egzystencji.
z tych które wymieniłam to praca, że o nią łatwiej. i ogólnie możliwości ale w sumie tak naprawdę jaki to argument,bo jak ktoś chce poradzi sobie wszędzie:)
więc możne naprawdę czas na zmiany, właściwie to będąc tu chciałam osiągnąć dwie rzeczy
jedną osiągnęłam
drugiej nigdy nie osiągnę
wiec jaki sens tu tkwić






.

Wednesday, February 16, 2011

niniejszym ogłaszam że jestem dwulicowa.
i na dodatek hipokrytyczna
...














































i piszę to w nadziei że dzięki temu będzie mi lżej.
a nie będzie
dobrze że weekend zapowiada się spoko
.

Friday, February 4, 2011

my polish dream.

(bla bla bla - paplanina)




Jako, że ostatnio na własne życzenie straciłam trochę na anonimowości, obiecałam sobie że będę pisać rzadziej... w sumie nie wiem skąd taka relacja, ale tak postanowiłam.
Noi w ogóle miałam max 2 razy pisać w miesiącu...
Lecz jakoś mam dziś wene.
I na dodatek napiszę coś o sobie na początek a nie o przemyśleniach.


Ostatni tydzień męczę się strasznie nad napisaniem ostatniej strony do przepustki na zakończenie mojej edukacji. I mimo że jest to najmniejsza część jaką mam zrobić jest najtrudniejsza. Nie wiem o co chodzi, ale może o obawę, że to już definitywny koniec. Większość elementów mojego życia tłumaczyłam sobie tym, że 'muszę skończyć szkołę' lub 'najpierw muszę skończyć szkołę'. Gorzej, że skończy mi się wymówka. To jest takie ciężkie - podjąć mądrą decyzję co dalej. Wiem, że można nic nie robić i żyć dalej, ale je nie chce żeby żaden kolejny miesiąc życia przeleciał mi przez palce, jak ostatnie 3-4 lata (jestem tu 4,5 roku. jakaś masakra PRAWIE PIĘĆ LAT!!!!, czy to możliwe?.. aż liczyłam 3 razy..).  Wracając - wręcz boję się to dokończyć, bo zgodnie z moim planem życiowym, musi się to wiązać ze zmianami.. i niby żyjąc tu powinnam być na to gotowa. Choć nie wiem czy da sie w życiu na cokolwiek nowego "być gotowym". 


Wszystko zawsze okazuje się trudniejsze niż sobie wyobrażaliśmy. Czasem myślę sobie, że mogłam mieć zupełnie inna przeszłość. Łatwiejszą. Tylko przypadek spowodował, że żeby cokolwiek "osiągnąć" (jeśli w ogóle to tak można nazwać) musiałam sama sobie radzić.
Mogłabym urodzić się np w rodzinie której nie brakuje kasy, a rodzice mają bardzo dużo czasu żeby skupić się na rozwoju "duchowym"dziecka i  od dzieciństwa uczyć się języków (albo być przynajmniej świadomą, że to ważne), gry na czymkolwiek,  studiować dziennie, być utrzymywaną przez rodziców, jeździć na wycieczki za granice (wakacje, ferie), być modnie ubraną, mieć kasę żeby gdzieś wyjść, nie porównywać się, o zbyt wiele nie martwić. 
Może wtedy teraz wkroczyłabym w swoją "dorosłość" przez pryzmat prawie kompletnie beztroskiej młodości. I większość ludzi choć (pewnie nie zdają sobie z tego sprawy) którzy żyją tu - tak właśnie przeżyło swoje pierwsze ćwierć wieku. 
Dla sporej części warszawiaków to standard, i oni najczęściej mówią "Ale masz fajnie, że mieszkasz bez rodziców". Tylko, że mi z rodzicami było też fajnie. W ich fajnie mieści się "powrót do domu o której chcesz i bark marudzenia" heh, jakby to cokolwiek miało wspólnego z życiem. Noi jak sobie tak myślę, że też mogłabym byś takim "dzieckiem szczęścia". Ale tego się nie wybiera, to los o tym decyduje. 
I teraz stojąc ze świadomością jakie są konsekwencje różnych własnych decyzji przed podjęciem kolejnej - się boję. 
Chciałabym doświadczyć bycia już "dorosłym szczęścia". 
W "dorosłości" już nie to co wcześniej decyduje o poziomie bezstresowości, zadowolenia, poczucia sensu i wartościowości wykorzystana czasu co wcześniej, ale za kilka lat to się okaże.
 Znów zrobię bilans i pragnę żeby był on inny. Żebym była dumna, że dobrze wykorzystałam kolejne pięć lat i że czas nie przeleciał mi przez palce. Jest tak wiele możliwości, o tak wielu rzeczach marze, o tylu wiem, że są najważniejsze że trudno zdecydować z zachowaniem równowagi.
Można próbować po kolei różnych rzeczy, ale wtedy nie wiadomo jak wypadnie bilans. 
Nie chcę pisać wprost o czym myślę, ale mam skrajne pomysły. Jak zresztą zawsze hehe.


Czytałam trochę przeżyć ludzi, którzy szli drogami o których myślę i muszę przyznać, że moje wyobrażenia chyba mogą się rozmijać z rzeczywistością.




I teraz powinnam wrócic do pisania mojej ukochanej ostatniej strony. Żeby postawić w końcu kropkę nad i. I nie trwać ciągle w jednym etapie. "Coś się kończy, coś zaczyna" (jak pisał Sapkowski).




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mam postanowienie wcześniej wstawać i dobrze pożytkować ten czas. Dość trudne do zrobienia.


Najgorsze we wszystkim jest to, że nie zadowala mnie w prawie żadnej dziedzinie przeciętność (może poza ogólnie pojętym tematem ludzi). A jakakolwiek ponad przeciętność jest ponadprzeciętnie trudna do osiągnięcia.
Co utrudnia osiąganie i stawianie rozsądnych celów a w efekcie kształtuje poziom samozadowolenia ;]


zagmatwałam i za duzo napisałam
niniejszym idę prostować wlosy jutro muszę wcześnie wstać ;/



Tuesday, February 1, 2011

small part of my life


obrazki ukazujące część moich postanowień.
nie koniecznie dosłownie;)








:D