music

Wednesday, February 10, 2021

Live is life

Potrzebuje nowej inspiracji muzycznej
Billie EIlish  przesłuchana
wszystkie covery i wywiady przesłuchane
cos równie dobrego do posłuchania
Two Feet jest ok, ale nowe średnie

Czas poplątał kroki
Jest łagodny i beztroski
Ma zielone kocie oczy
Tak samo jak ty


Zapomniałem że od kilku lat
Wszyscy giną jakby nigdy ich nie miało być
W stu tysiącach jednakowych miast
Giną jak psy
Dobre niebo kiedy wszyscy śpią
Pochlipuje modlitwami niestrudzonych ust
Tylko błagam nie załamuj rąk
Chroni nas Bóg
Ja mógłbym tyle słów utoczyć
Krągłych i beztroskich
Ze słonego ciasta zmierzchów
Jeśli zechcesz je znać


tyle rzeczy w głowie mam 
których chcę 
a raczej, które chce zrealizować 
i to daje mi poczucie bezpowrotności momentu w niemalże każdej chwili
czuje jakby czas uciekał ja za nim gonię ale nie mam żadnych szans
cisza ja  i czas




Live is life
Live is life
Live is life
When we all give the power
We all give the best
Every minute of an hour
Don't think about a rest
Then you all get the power
You all get the best
When everyone gives everything



Czytając dość gównianą książkę
naszło przemyślenie, że jestem tak uprzywilejowana  tym że mieszkam na takiej a nie innej szerokości geograficznej
że żyje w tych a nie innych czasach
często sobie myślałam fajnie jakbym żyła we wcześniejszych stuleciach
 natura, inne relacje międzyludzkie
ale nie. NIE
będąc kobietom byłabym nikim
dosłownie nikim
moje zdanie nie miałoby żadnego znaczenia
na pewno nie mogłabym robić tego co chcę
nie mogłabym się uczyć 
a być może nawet nie potrafiłabym czytać i pisać
bo kobietom nie należała się edukacja
nie mogłabym decydować o swoim losie
w większości wypadków nie mogłabym nawet zabrać zdania
o wszystkim w moim życiu decydowałby ktoś inny
a jedyną rolą byłoby urodzenie dziecka 
to wręcz paraliżujące wyobrazić sobie znalezienie się w takiej sytuacji
nawet w dzisiaj w XXIw jest tyle krajów gdzie kobieta nie ma praw, albo bardzo ograniczone
nie może wychodzić z domu bez zgody męża, nie może złożyć wniosku  o paszport, nie ma prawa do posiadania własności, albo po prostu prawo danego państwo w ogóle jej nie chroni, może być bita, gwałcona, poniżana i nie ma nikogo do kogo mogłaby się zwrócić
jest to po prostu straszne
skąd wzięło się w tylu różnych kulturach, odrębnych krajach i kontynentach przeświadczenie, że kobiety są gorsze? że nie mogą same za siebie decydować i myśleć? że są tak uprzedmiotowione?

Poczułam co to tak naprawdę może oznaczać będąc na chwile w Arabii Saudyjskiej, i nie zapomnę tego na całe życie. Może gdybym nie okazała się ignorantką i wygooglowała wcześniej czego się spodziewać - ale przecież to był tylko lot z przesiadką. A ja już tyle razy byłam na róźnych lotniskach.
Zaczynając od tego, że już na lotnisku przy odprawie ktoś sprawdzał czy jestem odpowiednio ubrana.
Tak - nie można wejść na pokład samolotu "nieodpowiednio" ubranym. Każą nam założyć bluzę. (W madrycie jest mega ciepło)
Każda najmniejsza część ciała musi być zakryta. dobrze zakryta - jako minimum długie spodnie i obszerna bluza z kapturem. I jesteś informowany że w takim stroju musisz odbyć całą podróż. Kiedy już tam wylądujesz, rozumiesz, że to nie wystarczy, że lepiej było założyć coś co zakryło by cię zupełnie, wielką czarną płąchę. Każde oko śledzi to jak wyglądasz i chyba jednak lepiej założyć kaptur.
Kaptur nie pomaga. Spodnie. To był błąd mieć spodnie. Ale ja nawet nie mam w szafie długiej ciemnej spódnicy. Błędem też jest posiadanie blond włosów. I chyba błędem jest też posiadanie wogóle twarzy. Bo tam kobiety mają tylko oczy - i to nie wszystkie. Kobiety robią wszystko, żeby ich nie było widać. Ja je widzę. Chodzą za mężem. Daleko za nim. Zazwyczaj siedzą gdzieś na uboczu. Mąż czasem jest ubrany "normalnie". Ochrona lotniska chodzi z kałasznikowami. Tak na wszelki wypadek, w razie.. wojny? 
Będąc kobietą ubraną "normalnie" czujesz się jak chodzące zło, jak zapalnik do granatu. Chcesz iść do luku bagażowego poszukać walizki i założyć na siebie tę walizkę, bo to co masz w środku by nie pomogło. Idąc starasz się być jak najmniej zauważonym ale widzisz kątem oka, że każda osoba na ciebie patrzy. Po prostu to fizycznie czujesz, że na ciebie patrzą. I to nie jest takie zwykłe "patrzenie". 8 h na lotnisku. Strasznie długa przesiadka. (póżniej okaże się że powrotna będzie jeszcze dłuższa) Pytam się M. czy dostałam obsesji albo jestem aż tak przewrażliwiona, ale też to widzi. Jak ja mam się "ukryć". Lotnisko jest obskurne. Jedna ogromna sala. Mega zimno. Toaleta to poprostu dziura - nie ma sedesów. Tak - oni nie używają "toalet". Oczy wpatrzone w ciebie. Zaczynasz rozumieć jak różny jest świat, nie wyobrażać sobie- tylko czuć na własnej skórze. Istnieją ludzie tak zupełnie inni, zupełnie skrajnie inaczej patrzacy na świat. Myślałam że, europejskie podejście to mimo wszystko jakiś tam standard. Że są owszem inne kultury ale tak jak u nas "na dniach mazowsza", zespół odtańczy polkę dwa razy do roku przy straganie z jedzeniem, a potem kazdy waraca do "normalnego" życia. Czy normalność jest aż tak skrajnie dla nich inna?
Na strefie bezcłowej są puste pułki. Są regały ale całkiem puste. Boję się wziąć telefon i zrobić zdjęcia. Czy tu wolno robić zdjęcia? Patrząc na panów z kałasznikowami decyduję, że lepiej nie pytać ani nie ryzykować. Lepiej zastygnąć w bezruchu na 8 h, i nie iść do toalety więcej niż dwa razy.
Właściwie to jak tak się rozejrzeć to strach tu nawet oddychać. 
Zastanawia mnie to, że oni lecąc "do nas" nie są proszeni o zdjęcie burki, a ja jadąc "do nich" muszę się ubrać. W sumie, to nawet nie mam już nic przeciw, żeby jakieś "okrycia" rozdawali na wejściu, czułabym się o wiele lepiej, nie będąc "na kontrolowanym".

~~
Lot powrotny, pytam przy odprawie czyja mam podwójną przesiadkę bo na bilecie są dwa miasta Riyadh i Jeddah. Odprawiający nas blednie. "To nie możliwe". Sprawdza  i mówi - "nie możecie lecieć" - musimy znaleźć wam inny bilet. Jak to inny. Każe zaczekać, przychodzi ktoś do konsultacji, kolejna osoba. Młoda dziewczyna - arabka - w końcu podchodzi i mówi, tam nie można lecieć z przesiadką, bo niemielibyśmy już możliwości wylecieć. z Arabii. Dozwolona jest tylko jedna przesiadka w kraju bez wizy. Inaczej nie będziecie już mieć szansy się z tamtą wydostać. Robi mi się zimno i gorąco, jakie szczęście że zapytałam. Szukają rozwiązania, a odlot jest za chwilę. 
Próbujemy dzwonić do domu, żeby szukali nam lotu ale najpierw nie mam zasięgu a potem kończy mi się kasa na lokalnej karcie. Sytuacja patowa. jak mam znaleźć lot bez Internetu. Na tym miejscu na lotnisku nie ma nic, nawet automatu na wodę. Mają jakiś system 3 bramek, przeszliśmy dopiero pierwszą. Nie da więc wrócić, ale nie da się też iść dalej.  Nasze karty sim nie działają bez powodu a na lokalnej skończyła się kasa. Po prostu świetnie. Po bardzo długim oczekiwaniu ta młoda arabka mówi, że zmieni nasz lot, polecimy do Jeddah, i z tego co zrozumiałam mamy nie wychodzić z samolotu... Nie rozumiemy do końca co nam tłumaczy, ale nie ma czasu bo zaraz odlot. Jedyne co rozumiem "stay in the plain". Myślimy, że mamy przeczekać w samolocie czas przesiadki na pierwszym lotnisku czyli 8 h. Wydaje się to absurdem, ale nie ma czasu na dalsza próbę zrozumienia, lepsze to niż nic. Biegniemy na odprawę i wsiadamy do samolotu. Znowu sprawdzają jak jesteśmy ubrani. Jest upał ale jesteśmy już trochę lepiej ubrani, ja z chustą w torebce, tym razem się zakryje. Nie wiemy jak ma wyglądać nasz lot, liczymy na łud szczęścia. Finalnie lądujemy w Jeddah, każą nam wyjść z samolotu, potwierdzam to kilkukrotnie na wszelki wypadek, ale mówią, że ten samolot nie leci do Europy. Wyświetlacz pokazuje lot od Madytu za 12h! koncentrujemy się na tym że jedyny do Madrytu i to musi być nasz. To lotnisko jest lepsze, większe, są sklepy i kilka kawiarni. Informują nas że możemy isć do "transit flight room" to dostaniemy darmowe jedzenie. Miło. Tu już mniej boje się chodzić, ale i tak ograniczam się do kupna jednej kawy. Widzę dwie kobiety pracujące na recepcji. Widać im tylko oczy i to naprawdę mało, ledwo odsłonięte. 
Bardzo niemiło traktuje nas jeden pan arab w tym pokoju poczekalni, przeżyjemy. Widać że patrzy na nas z góry. Przychodzi grupa hindusów coś zjeść, zostawiają mega syf mimo że jest napisane, że masz po sobie po sprzątać. Zachowują się jak świnie po prostu, jedząc robią taki brud że szok. Pozostali ludzie "z Europy" patrzą z przerażeniem, ale najbardziej dobijające jest to, że wołają panią, która przywiozła obiad, żeby posprzątała. To była naprawdę brzydka scena, chwilę wcześniej my jedliśmy (stół był na środku), i każdy zachowywał się kulturalnie. Było tam ustawionych kilka koszy i każdy miał wyrzucić opakowanie po zjedzeniu. Oni nawet tym nie chcieli się splamić, poza tym rozrzucają pełno jedzenia na około, naprawdę zrobili mega syf. Krzyczą na biedną kobietę, żeby teraz posprzątała.  Ludzie się podrywają "IS NOT HER JOB". Pani rozdająca obiad, nawet nie podnosząc głowy zaczyna sprzątać. Znów ktoś mówi "that's not your job", they should clean it. Pani widocznie jest przyzwyczajona do takiego traktowania, po prostu po nich sprząta, wstaje mężczyzna z "tranzytu" i zaczyna z nią sprzątać mówiąc hindusom którzy wychodzą - "you behave like a pigs". Pani jest chyba też jakiegoś kraju gdzie ludzie wyglądają podobnie do hindusów. Cały personel wykonujący te mniej prestiżowe prace okazuje się być prawdopodobnie z Indii lub Bangladeszu (mają odkrytą twarz w przeciwieństwie do Saudyjek). 
Te 20h na lotnisku dały mi tyle do myślenia, to jak ja jestem uprzywilejowana, że ludzie po prostu traktują mnie normalnie będąc kobietą. 
Kobiety miały zawsze "pod górkę" w historii, ale że to się dzieje teraz, równolegle do mojego życia w XXI, 6 h lotu odemnie, pół dnia podróży ode mnie. To jest mega przerażające. 
I chyba po głębszej analizie nie chciałbym żyć w innych czasach, w innym miejscu. Nie byłabym wolna, byłabym niewolnikiem.



























                                                   To be a Wanderer and to go home

Tuesday, February 2, 2021

czytanie kształci

zazwyczaj w życiu robię dużo rzeczy rzutami
kiedy ma na coś inspirację robię to "do upadłego"
jak coś mi zasmakuje jem aż mi się znudzi a potem za jakiś czas powtórka


tak samo z czytaniem
albo nie czytam nic
albo czytam kilka książek pod rząd - lubię wywiady i biografie
lubię też fantastykę, no ale ciężej z niej coś wynieść dla siebie

właśnie przeczytałam sobie serię 
nie koniecznie poetycznych i górnolotnych książek
i stwierdziłam jedną rzecz

że podejmuję ważne decyzje, które coś zmieniają 
dopiero w momencie przyparcia pod mur

ludzie którym powodzi się w życiu 
nie chodzi mi tylko o powodzenie finansowe
generalnie osiągają to co chcą 
w różnych dziedzinach
podejmują ważne i duże decyzje 
bez wpływu lub negatywnego bodźca
albo z bodźców pozytywnych

jeszcze musze zgłębić temat 
ale wydaje mi się że to może być pewnego rodzaju klucz do sukcesu
żeby przestać podejmować wielkie decyzje tylko pod wpływem negatywnych bodźców
ale co w takim razie miałoby być siłą napędowa działania?????

myślę że decyzja potrzebuje skądś siły 
inicjatywa, działanie musi mieć jakąś siłę napędową
ciekawi mnie co może być tymi siłami 
i jak wyzwolić taką czysto pozytywną siłę



....