music

Saturday, October 16, 2010

tylko nie mów mi że chciec to móc. [happysad]

napisałam na FB że 'zażegnuje fenomen obojętności świata'.
dostałam komentarz że to 'obojętność świata zażegnuje mój fenomen'.


fejsbuk i  fejsbukowe myśli niby, ale to akurat skłoniło mnie do zastanowienia.
bo właściwie ostatnimi czasy to właśnie ja czuję się zażegnana.
moje życie troski i problemy są tak prozaiczne i tak statystycznie książkowe, że właściwie szkoda kolejny raz o tym gdziekolwiek pisać.
to miejsce naprawdę wpłynęło na mnie w zadziwiająco dużym stopniu.
jestem czasem taka jak nie chciałam być. zaczynam traktować ludzi tak jak mnie tu się traktuje.
nie interesują mnie często ich odczucia, taka interesowność, obojętność, zdystansowanie.
pęd życia skłania do myślenia tylko o dogadzaniu sobie - jakby to miało rekompensować normalne ludzkie zachowania i relacje.

zachowuje się jak jakaś frustratka czasem - zamiast wyluzować -  frustruje się wszystkim i na wszystko.
potem myślę - co z tego, że na kimś odreagowuję - "trudno", "życie", to "jej/jego problem".
a kiedy usiądę wieczorem zmęczona w domu, to zbieram owoce swojego zachowania.
i wtedy to już jest "mój problem"


ani nie jestem "królową świata", ani  tak fenomenalna nie jestem, żeby wszystko kręciło się w  taki sposób jak chce  i wokół mnie. ciągle tylko krytykuję i oceniam. zamiast zacząć robić coś konstruktywnego.

a później się dziwię że tak mało mam wokół siebie ludzi którym mogę ufać - jak ja nie wkładam żadnego wysiłku w to żeby takich ludzi wokół siebie mieć.
to nie spada z nieba.
a szczerze.. dotąd myślałam, że chyba tak jest.

i w tym całym zamieszaniu nie wiem czy "ja się sama nie zażegnuję".
czy nie tracę jakiegoś elementu życia sama przez swoje mało-normalne podejście.

a może czasy, w których żyjemy, naprawdę są tak mega-trudne, że nie da się inaczej, a ludzie którzy wyglądają na mega-NIE-sfrustrowanych, i megaSzczęśliwych tak naprawdę umieją to tylko dobrze ukryć prawdę.
z jednej strony nie chciałabym od siebie zbyt dużo wymagać, ale też nie chciała bym przeżyć swojego życia nic nie wymagając od siebie.
i czasem nie wiem czy ten "fenomen obojętności świata" jest naprawdę istniejącym fenomenem.
domeną XXI wieku.
czy jest tylko wymówką do "zażegnywania";) , czy do usprawiedliwiania swojego społecznego lenistwa i braku pracy nad .. sobą?











zdenerwowała mnie moja naiwność względem siebie.
tyle razy złamałam swoje własne przyrzeczenia a nadal naiwnie wierze że od tego razu będę ich dotrzymywać. ale to się nie dzieje.



kolejny raz ten cytat:



Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach.
Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami.
Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno.
Jesteśmy średnimi dziećmi historii.
Nie mamy celu ani miejsca.
Nie mamy Wielkiej Wojny.
Wielkiej Depresji.
Naszą wielką wojną jest wojna duchowa.
Naszą wielką depresją jest życie.
Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc,
że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu.
Ale tak się nie stanie.








it, an entire generation slaves with white collars. 
Advertising has us chasing cars and clothes, working jobs we hate so we can buy shit we don't need.
We're the middle children of history, man. 
No purpose or place. 
We have no Great War.
No Great Depression.
Our Great War's a spiritual war... our 
Great Depression is our lives. 
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars.
But we won't.











idę na miasto żeby jutro zaspać do szkoły.








a niby nic- zwyczajna bransolatka.


zdanie domowe - zrozum co wykładowca miał na mysli..


Tuesday, October 5, 2010

Monday, October 4, 2010

Czasem podejmuje w życiu szybkie decyzje, nie zważając na jej zdradliwe konsekwencje.
Masz do siebie po fakcie później pretensje, nie wiesz czy to jest słuszne, walić tą lekcje.
Sam nie wiem, czy jestem na tyle silny, żeby za wszystkie swoje błędy czuć się winny.
Czasem mogę polegać tylko na sobie, czasami pokutować dzień za dniem ciepłymi łzami.




Miałem sen, że jestem w za__ świecie, miałem wszystko czego chce, jeśli mnie rozumiecie.
Permanentny zachód słońca, kobiety jak marzenie, kolory wyraziste odcienie i nasycenie, wszystko za friko gratis i tylko dla mnie, było ciepło, fajnie, palma przy palmie, błękitne, miękkie fale na fioletowym tle, a małe, białe kraby chodziły bokiem gdzieś.
(..)
serce mi stanęło, spocony się obudziłem, bo zrozumiałem jaki byłem tam samotny, a bez was bliskich taki raj jest nieistotny. Wole z wami w szarym tym betonie być, razem odnajdziemy plażę żeby lepiej żyć.




(bliski dla bliskich)

Tuesday, September 28, 2010

mam naprawdę chorą wyobraźnię.
:))
koniec.


a i zapomniałam muszę ten dialog wkleić bo mnie zabił.
ja: no wes już daj mi spokój!
on: nie mogę bo to z miłości
ja: no to zabije mnie niedługo ta miłość
on: bo to miłość na zabój : D

xDxD


i jeszcze coś jednak:


If roses are meant to be red 
And violets to be blue 
Why isn’t my heart meant for you 

My hands longing to touch you 
But I can barely breathe 
Starry eyes that make me melt 
Right in front of me 

Lost in this world 
I even get lost in this song 
And when the lights go down 
That is where I’ll be found 

This music’s irresistible 
Your voice makes my skin crawl 
Innocent and pure 
I guess you heard it all before 

Mister Inaccessible 
Will this ever change 
One thing that remains the same 
You’re still a picture in a frame 

Lost in this world 
I even get lost in this song 
And when the lights go down 
That is where I’ll be found 

I get lost in this world 
I get lost in your eyes 
And when the lights go down 
That’s where I’ll be found 
Yeah yeah 

I get lost in this world 
I get lost in your eyes 
And when the lights go down 
Am I the only one




.teraz koniec

Sunday, September 26, 2010

Piotr Lisiecki Jolene
Piotr Lisiecki Jolene II

zakochałam się w tych dwóch wykonaniach

Jolene, jolene, jolene, jolene
Im begging of you please dont take my man
Jolene, jolene, jolene, jolene
Please dont take him just because you can
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
And I cannot compete with you, jolene

He talks about you in his sleep
Theres nothing I can do to keep
From crying when he calls your name, jolene

And I can easily understand
How you could easily take my man
But you dont know what he means to me, jolene

Jolene, jolene, jolene, jolene
Im begging of you please dont take my man
Jolene, jolene, jolene, jolene
Please dont take him just because you can

You could have your choice of men
But I could never love again
Hes the only one for me, jolene

I had to have this talk with you
My happiness depends on you
And whatever you decide to do, jolene

Jolene, jolene, jolene, jolene
Im begging of you please dont take my man
Jolene, jolene, jolene, jolene
Please dont take him even though you can
Jolene, jolene






_________  ~~ ____________

jejku! tak strasznie nie lubie braku logiki
a najbardziej jak ja się zachowuje nie logicznie
a nad brakiem logiki naprawde trudno zapanować


i czesto brak logiki okazuje się bezmyslnoscią
tylko taką bezmyślnością dobrze wcześniej przemyślaną...






Jolene. 
kiedyś to zagram.




Thursday, September 23, 2010

~~~~~~~~

noi tak jakby dokładnie rok.
sny nawet gdy są złe to się budzisz..



























.

Tuesday, September 14, 2010

.~~~~

7a 61 20 39 20 64
6e 69 20 62 65 64
7a 69 65 20 72 75
77 6e 6f 20 72 6f 6b
2e 0d 0a 74 6f 20 62
65 64 7a 69 65 20
74 72 75 64 6e 79
20 64 7a 69 65 6e
2e 0d 0a 63 7a 77 61 72
74 65 6b 2e 2e 2e 2e
















.

Thursday, September 9, 2010

YT : NIN - Hurt.







Taśma kręci się
Ty stoisz przy niej
Jesteś pionkiem w grze
Kółkiem w maszynie
Żyjesz w zamkach pośród chmur
Na ich wieżach
Nie chcąc wiedzieć ani czuć
Dokąd zmierzasz













dokładnie tak. 
jak już jakiś mechanizm zostanie załączony.
gra uruchomiona.
wszystko zaczyna się kręcić, płynąć dalej.
kiedyś stojąc nad rzeką na wsi z napompowaną dentką od samochodu obserwowaliśmy płynącą rzekę.
myśleliśmy że świat będzie należeć do nas. 
płynąca woda nie wskazywała na upływ czasu.
kojarzyła się z ochłodzeniem, dobrą zabawą, rytmem dnia, jedyną rozrywką, pokrzywami,
otaczającą zielenią, beztroską 
w zależności od poziomu mogliśmy sie albo zanurzyć i próbować płynąc
albo moczyć kostki
woda cały czas płynęła raz przezroczysta raz zmącona za mini wodospadom lub porośnięta wodorostami
co rok chodziliśmy nad tą samą wodę i prawie nic się z pozoru nie zmieniało
ale dzieciństwo się skończyło
teraz stoję czasem nad inną wodą. wiślaną
patrzą w nią mam zupełnie inne odczucia
myślę właściwie już tylko o upływającym czasie
o miejscu z którego akurat ją obserwuje


czas płynie czasem jesteśmy wkręcani w jakąś grę, epizod, wydarzenie i dalej w tym pozostajemy uczestniczymy aż, do końca.
 tak jak nie da sie zatrzymać wody zawrocić rzeki czasem nie możemy się wyplątać z jakiś sytuacji
czasem bardzo pragnie się z jakiegoś rytmu wybić,
zatrzymać tryby
ale tak jak rozpędzonego samochodu wprawionego w ruch, trybu, nie da się od razu zatrzymać
tak też w życiu czasem potrzeba czasu na wyhamowanie
emocji myśli i sytuacji
czasem wszelkie gwałtowne zatrzymania albo próby wyhamowania wywołują zgrzyty
mogą obciążać i boleć
i nawet myślę, że człowiekowi trudniej zatrzymać jakiś mechanizm uruchomiony w organizmie niż najbardziej skomplikowane tryby maszyn
nie da się powiedzieć - STOP- i od razu pójść w inną stronę
a czas płynie


Taśma kręci się
Ty stoisz przy niej
Jesteś pionkiem w grze
Kółkiem w maszynie
Żyjesz w zamkach pośród chmur
Na ich wieżach
Nie chcąc wiedzieć ani czuć
Dokąd zmierzasz

nie chce czuć. ani nie chce wiedzieć.
a i czuje i wiem.
żyje w zamkach pośród chmur.
czasem nie wiem dokąd zmierzam.

marze aby szybko jak stronę w książce przewrócić, jak zmienić kanał w TV
potrafić sprostować swój sposób myślenia i postrzegania.
ja nie wiem czemu to takie trudne.
ja tylko tak mam?
bo jeśli nie to niech mi ktoś da rozwiązanie :D










muszę przytoczyć parafrazę pewnego rodzaju dialogów.
musiałam to wkleić:P




przykład dialogu










part 1:


ON: cześć
ON: tu X. byliśmy razem z  XY. 'tam i tam'!
ja: hej
ON: co u Ciebie?
ja: ok.
ON: jesteś w pracy?
ja: tak.
ON: powiedz czym sie dokladnie zajmujesz i jak dostalas ta prace ?
...
ON: czemu nie odpisujesz?
ON: coś nie tak?
ja: telefon miałam
ON: acha, rozumiem jesteś w pracy
ON: a tam gdzie pracujesz szukaja jeszcze kogos ?
ja: pracuj.pl tu są ogłoszenia

part 2:

ON: gdzie chodzisz na z. ?
ja: na ursynów.
ON: a gdzie to jest dokładnie?
ON: może pójdę.
ja: jak chcesz kogoś poznać to nie polecam.
ON: oj m.
ON: a ty kogoś szukasz?
ja: tak dałam ogłoszenie w gazecie. wczoraj.
(5 min) 
ON: ale ja nie pytam o prace.
ja: a ja nie mówię o pracy.
(2 min)
ja: żart. to był żart.
ON: ale z ciebie żartowniś. wiem. ja znam się na żartach.
ON: lubisz narty? może chcesz pojechać?
ja: średnio. ale mam juz  ekipę z która zawsze podróżuje więc dzięki.
ON: ooo a poznasz mnie? mogę jechać z tobą?
....
ja: hmm to dość hermetyczna grupa.
ON:  a kto to Twoi znajomi?
ja: nie znasz.
ON: a mogę poznać.
ja: ewentualnie mam koleżankę która cię może zabrać pewnie na jakiś wyjazd zapytam jak będzie się gdzieś wybierać. idę spać pa.
ON: daj namiary do tej koleżanki
ON: widzę ze nie chcesz zabardzo ze mna rozmawiac 
ON: szkoda







Friday, August 27, 2010

jestem taka az nadto kobieca.
:D

"nic nie pisze, nie odzywa się, jak mnie denerwuje. chamsko"
"no i po co wogóle się odzywa, nie rozumiem. co za beznadzieja"

i tak źle i tak niedobrze.
generalnie nie dogodzisz.





jadę dziś do mojej A.

Thursday, August 19, 2010








jeszcze będzie.




usunęłam poprzedniego posta niechcący..a długo go pisałam:(

ale jeszcze kiedyś poruszę temat podziału ludzi.
a dzisiaj muszę napisać o zmianach
moje podróżowanie związane ze zmianą współrzędnych kojarzy mi się z tym co pisze Kapuściński w Hebanie :
"Toteż Afrykanin, który wsiada do autobusu, nie pyta, kiedy autobus odjedzie, tylko wchodzi,
siada na wolnym miejscu i od razu zapada w stan, w jakim spędza znaczną część swojego życia - w
stan martwego wyczekiwania" (...)
"Na czym polega owo martwe czekanie? Ludzie wchodzą w ten stan świadomi tego, co nastąpi:
starają się więc umościć najwygodniej, w miejscu możliwie najlepszym. Czasem kładą się, czasem
siedzą wprost na ziemi, na kamieniu albo w kucki. Przestają mówić. Gromada martwo czekających jest
niema. Nie wydaje głosu, milczy. Następuje rozluźnienie mięśni. Sylwetka wiotczeje, osuwa się,
kurczy. Szyja nieruchomieje, głowa nie porusza się. Człowiek nie rozgląda się, niczego nie wypatruje,
nie jest ciekaw. Czasem ma przymknięte oczy, ale nie zawsze. Raczej oczy są otwarte, ale wzrok
nieobecny, bez iskry życia. Ponieważ godzinami obserwowałem całe tłumy będące w stanie martwego
oczekiwania, mogę stwierdzić, że zapadają w jakiś głęboki fizjologiczny sen: nie jedzą, nie piją, nie
oddają moczu. Nie reagują na bezlitośnie prażące słońce, na natrętne, żarłoczne muchy obsiadające ich
powieki, ich usta.
Co się w tym czasie dzieje w ich głowach?
Nie wiem, nie mam pojęcia. Nie myślą? Śnią? Wspominają? Układają plany? Medytują?
Przebywają w zaświatach? Trudno powiedzieć."

Właśnie tak na mnie wpływają me niekończące się podróże po tym dość małym dobrze skomunikowanym  prawie 2 milionowym mieście.
Wsiadam.
Siadam. (wygodnie - o ile jest miejsce, ew staję). 
Włączam muzykę.
Czas przestaje istnieć.
W normalnych warunkach godzina to strasznie dużo czasu. Wszędzie mam prawie godzinę drogi. I ta godzina w tych okolicznościach przymusu, staje się inną godziną. Czasem wbita w rytm podróży, nawet przejadę dalej!
To w jak łatwo mogę się odmóżdżyć wprawia mnie niezmiennie w zdumienie.
Czasem myślę, że te podróże pozwalają mi nie marnować czasu. Podróż jest zazwyczaj celowa, więc nie spędzę tego czasu na spaniu, siedzeniu w necie, czy całkiem jałowych bezefektywnych tematycznie rozmyślaniach - których od dłuższego czasu staram się pozbyć z elementów mojego życia.

co z tego ze 30 % dnia tracę na podróże.
czasem kształcą - czytam o p.n.s., Całe P., Kapuścińskiego.
Albo jak lektura zaczyna mnie kierować w znany kierunek beznadziejnych zastanowień znów się odcinam muzyką i obserwuje rzeczywistość i ludzi :)


każda dzielnica ma coś w sobie.
mój sentyment do mokotowa i zachwyt nim nie minął.
ale gdzie indziej też może być dobrze.
i chyba lubie tą anonimowość. 
kolektywistką nie jestem a jak pisze pan K. to chyba afrykanom daje szczęście




















Me gustaría tener con quién hablar, sobre temas que me parecen interesante,  intrigante. Me gusta discutir. Me rara vez conocer a personas que tienen son como yo  una manera de pensar

Me gusta el español



Sunday, August 1, 2010

"jednorazowo. w jednorazowej scenerii"

2 miesiące i rok dzielą mnie od ćwierćwiecza.
taki "czwartkowy bilans" (czwartek to mały piątek).
jeśli o czymś nie zapomniałam mam na koncie- 8 różnych prac (raz mnie zwolnili!), 
następnie 4 lata tu: 8 zmian współrzędnych, 15 (+ niedługie trzy) osób z którymi mieszkałam (w tym jeden on), 2 zb (+1) , co najmniej dwie rzeczy które bym wycięła z pamięci (a może 3).
pół roku do końca.
przed sobą kolejna przeprowadzka.

efekty?

czuję się czasem jakbym już miała 40 lat (choć nie wiem jak czuje się taki człowiek naprawdę).
jakby kroki które stawiam "do przodu", były co najwyżej krokiem w bok.
zapomniałam powoli co było moim celem te 4-5 lat temu, idę dalej w kierunku żeby zapominać.
na zgro mogę spotkać mnóztwo osób, które "znam", pewna osoba z boku zapytała nawet jak to możliwe "że tyle osób kojarzę?" 
nie czuję się TUtaj jak u siebie - jeszcze?. TAM też nie czuję się jak u siebie- już?
nie wiem gdzie jest "u mnie".
kiedyś myślałam, że zabiorę TU resztę swoich rzeczy, jak gdzieś zostanę na stałe.

ale na stałe nie nadeszło, nie nadchodzi, i nie zapowiada się, że nadejdzie.

moje plany potrafią być na tą chwilę tylko kontynuacją poprzedniego stylu bycia/ życia?
moje wnioski z przeżyć oddalają mnie od optymizmu. twardy realizm.
coraz łatwiejsze staje się łapanie dystansu - zaczynam być taka jak niechciałam? 
nauczyłam się o samodzielności, decyzjach, konsekwencjach, celach, priorytetach,  ludziach,  funkcjonowaniu w (nazwijmy to) towarzystwie, czasem samotności(w milionowym mieście), pracy, korporacjach, rozrywce, czasie i tempie, chamstwie, interesowności, bezinteresowności i serdeczności - wszystkiego za dużo.

przyjemniej patrzyło się w przyszłość bez tej wiedzy - bo naiwności się jeszcze nie wyzbyłam.
ale zobaczyłam też że nie jestem wyjątkowa ani jedyna z takimi przemyśleniami.
to miasto jak się ma porównanie stawia na ziemię, do pionu (jeśli dobrze pójdzie do pionu..).
jeśli nie wiesz czego chcesz i dokąd idziesz - pójdziesz tam gdzie patrzysz, a wzrok odwraca wiele spraw.
poznałam kilku świetnych ludzi, dzięki którym zrozumiałam że mimo wszystko może być sensowne funkcjonowanie.
zazdroszczę sobie może postawy zprzed kilku lat, ale doświadczeń mimo wszystko bym nie oddała.
ostatnio pomyślałam że skoro nie jest prosto, różne rzeczy się dzieją to po to żebym mogła się czegoś nauczyć,  może żeby później ktoś mógł korzystać z nauki na moich błędach i żebym mogła być bardziej wyrozumiała.
mam bardzo dużo drobnych planików i rzeczy które chcę wypracować i się nauczyć, że nie wiem czy mi starczy czasu. 
Im dłużej żyje tym bardziej wiem jak bardzo trzeba nad soba pracować:-) i jak wiele trzeba robić żeby łapać sens.
moje ramy szczęścia, które jako pierwsze sobie człowiek kształtuje, uległy takiej deformacji, że niewiele z nich zostało. jako dziecko człowiek myśli że im większe te ramki i im więcej "rzeczy" "ludzi" tam się upchnie tym lepiej.
a jest odwrotnie:))
a najlepsze jest to, że jeśli te "ramki",  które mają determinować radość życia chce się tworzyć samemu, nie słuchając starszych rad i mądrości, to się wypaczają i zamiast ramami szczęścia stają się ramami "własnej porażki".





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




męczący -  o minionym weekendzie - to mało powiedziane.
zahaczyłam o granice wytrzymałości i fizycznej i psychicznej.
za dużo rzeczy jak na dwa dni. ale miejsce w którym od wczoraj przebywam służy odpoczynkowi pod każdym względem. więc myślę, że nawet biorąc pod uwagę odległość znajdę tu wytchnienie, to co było mi potrzebne od dłuższego czasu - spokój, ciszę, odrębność. 
będę mogła żyć własnym życiem. (co wbrew pozorom czasem nie jest proste)
brak poczucia wspólności i przywiązania, 'anonimowość' związanej zmianami jest tym razem ogromnym plusem.
ostatnio usłyszałam w pracy, że jestem "samotnicą".
naprawdę dobrze mi z tym.
jakkolwiek to można odebrać, czasy w których ilość znajomych wyznaczałaby poczucie własnej wartości, albo poziom docenienia w społeczeństwie - bardzo dawno mam za sobą.
nie zamierzam być osobą publiczną, nie potrzebuje by o mnie mówiono, nie muszę próbować zaistnieć w jakiejkolwiek kwestii i w jakimkolwiek wymiarze. 


chociaż obserwując społeczeństwo, wiele osób starszych ode mnie od tego czy istnieją publicznie uzależnia zbyt dużo w swoim życiu ( a właściwie im bardziej się tego wypierają - tym bardziej faktycznie są uzależnieni  "od ludzi").


piszę o tym dlatego, że ostatnio  zaczęło mnie męczyć nawet krótkie przebywanie z takimi ludźmi. 
dziwnego rodzaju popisy, wymądrzania, opowieści, deklaracje..
mam tendencje do takiego nietrafionego towarzystwa, ale ostatnio bardziej dostrzegam jak to nie jest zgodne z tym co naprawdę cenie i że żeby to zmienić potrzebne jest trochę więcej wysiłku.
to co ma wartość musi kosztować.
nie jest tak powszechnie dostępne.
tak samo z ludźmi, żeby otoczyć się tylko wartościowymi to wymaga wysiłku.
ale chciałabym też mieć na tyle duży dystans do nieciekawych postaw/ludzi żeby byli mi obojętni - nie wpływali na mój humor w żaden sposób ani dobry ani zły.